Zastanawialiście
się kiedyś jak to jest być inną? Jak to jest być kompletnym odmieńcem, nie
akceptowanym przez otoczenie? Jak to jest być zwykłą dziewczyną, którą nikt się
nie interesuje? Odpowiedź jest prosta… To beznadziejne.
Kiedyś ktoś
zapytał się mnie: dlaczego trzymam się na uboczu? Dlaczego odtrącam wszystkich
i nawet nie staram się nawiązać z nikim kontaktu? Dlaczego…? Bo nie jest to
miłe uczucie, kiedy twój najlepszy przyjaciel tak nagle, bez słowa zostawia
cię, ignoruje, tylko dlatego, że nie mieszkasz ze swoim bogatym ojcem…
Przekonałam się,
że ludziom, których kiedyś miałam na pęczki chodziło tylko i wyłącznie o
pieniądze mojego taty. Smutne, ale prawdziwe. Teraz staram się nie przywiązywać
do nikogo. Nie pozwalam się nikomu do mnie zbliżyć. Czemu? Bo nie chcę znów
poczuć tego palącego rozczarowania.
~*~
Kolejny nudny dzień
był już za mną. Wolnym krokiem wychodziłam ze szkoły. Była godzina siedemnasta.
Nie miałam najmniejszej ochoty na to, żeby znów pójść do baru i ogarniać syf,
który jak zwykle zostawił mój brat. Ten facet nie miał w ogóle pojęcia o
prowadzeniu takiego interesu. Nie wiem dlaczego ojciec zostawił bar akurat
jemu. Ah, no tak… Przecież ja „nie jestem wystarczająco odpowiedzialna”, żeby
się tym zająć. Uwielbiam ironię.
Wchodząc do
środka lokalu poczułam swąd spalenizny. Czyżby Ryan znów próbował nowych
sztuczek z podpalaniem drinków? Idiota.
Westchnęłam
głośno, rzucając moją obdartą torbę na jeden z foteli stojących na zapleczu.
Nie mogłam się opanować. Na samą myśl o tym, że znów będę musiała użerać się z
tym kretynem dostawałam białej gorączki.
Szybkim krokiem
skierowałam się w stronę przejścia prowadzącego do baru. Tak jak myślałam, stał
tam Ryan, w towarzystwie swoich kumpli, których również miałam już po dziurki w
nosie. Kiedy mnie ujrzał jego mina zrzedła, z reszta tak samo jak moja. Oboje
wiedzieliśmy, że to nie skończy się dobrze dla żadnego z nas.
-Cześć, Hope
-powiedział Ryan, obrzucając mnie krótkim spojrzeniem.- Przydałoby się umyć
okna, możesz coś z tym zrobić?- uśmiechnął się sztucznie.
-Witaj, braciszku...-
mruknęłam obdarzając go uśmiechem, który nie miał w sobie ani krzty
naturalności.- Mogłabym coś z tym zrobić... Ale równie dobrze ty mógłbyś się
ruszyć i w końcu mi w tym pomóc.
-Mam ważniejsze
rzeczy do roboty. Więc idź już, same się nie umyją!
-Musisz zawsze
pomiatać mną jak starą szmatą?- warknęłam, próbując go wyminąć, ale jak zwykle,
stanął mi na drodze.
-Najwidoczniej
muszę-bąknął pewny siebie, po czym podał mi wiadro z gorącą wodą. - Miłej
zabawy- na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech. Wyminęłam go,
kierując się w stronę wielkich okien.
-Ryan...-
zaczęłam, odwracając się w stronę chłopaka.- Mam tylko jedno, maleńkie
pytanie... - ciągnęłam, przewieszając sobie przez ramię ścierkę.
-Czego chcesz?-
westchnął ciężko.
-Nie boli cię
to, że jesteś zakompleksionym chujem? - spytałam poważnie. Naprawdę, w jego
towarzystwie rzadko udaje mi się być tak poważną. Często bawi mnie jego
głupota, lecz wtedy udało mi się zachować stu procentową powagę. Jednak jego
reakcja mnie kompletnie zaskoczyła. Stanął jak wryty w ziemię i przez dosyć
długą chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć.
-Wyjdź stąd,
smarkulo! Nie będziesz mnie obrażać!- warknął przez zęby. Czyli jednak prawda
czasem boli… No cóż, już nauczyłam się czegoś nowego dzięki mojego uroczemu
braciszkowi.
-To w końcu mam
ci umyć te okna, czy wyjść? Zdecyduj się, braciszku...- przewróciłam oczami.
-Rób to co do
ciebie należy, a potem idź gdzie chcesz…
-Pójdę skoczyć z
mostu... I tak się tym nie przejmiesz, nie?- zmrużyłam oczy, patrząc na to jak
zatrzasnął za sobą drzwi do lokalu. Jak ja go nienawidzę! Tego nie da się
opisać słowami.
Kiedy jeszcze żył
nasz dziadek, to Ryan hamował się i nie traktował mnie jak śmiecia. Ale odkąd
zostaliśmy sami z babcią, on kompletnie nie zwraca uwagi na to, czy ktoś go
usłyszy, czy też nie. Po prostu obraża mnie, kiedy tylko ma na to ochotę. Często
nawet podnosi na mnie rękę. Jedynym plusem jest to, że nigdy nie uderzył babci…
Ona by tego nie zniosła. Ja jakoś daję radę, ale… Nie wiem jak długo to
wytrzymam.
Stanęłam przed
wielką szybką, którą za zadanie miałam umyć… Nie mogłam uwierzyć w to, że jest
tak brudna. Było na niej dosłownie wszystko. Od resztek jedzenia, po zacieki z
kawy i kolorowych drinków. Nawet nie chciałam wnikać w to, co się tu działo
zanim przyszłam… Miałam tylko cichą nadzieję, że ten dwudziestodwuletni idiota
nie urządził znów jakiejś prywatnej imprezy, zamiast otworzyć lokal…
Szybko
podstawiłam pod okno niedużą drabinę. Oczywiście, z moim wzrostem dosięgnięcie
wyżej niż do ¾ okna było niemożliwe, więc niemal od razu weszłam na nią,
próbując jakoś zdrapać jedzenie zastygające na szybie.
Kiedy po około
godzinie męczarni szyba nadal była brudna, a ja miałam już kompletnie dość, nie
pozostało mi nic innego jak zostawić ją i mieć gdzieś to, co zrobi z tym Ryan.
W końcu to jego bar, a nie mój, prawda? Jednak nie miałam serca, żeby to tak
zostawić. Skoro udało mi się doprowadzić ją do takiego stanu, to postanowiłam,
że spróbuję dokończyć swoje dzieło. I tak w domu nie miałam nic innego do
roboty.
Rozejrzałam się
dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi pomóc w umyciu szyby. Na stoliku
obok drabiny dostrzegłam niewielki spryskiwacz do szyb. Wiedziałam, że jeśli
nie to, to już nic nie będzie w stanie uratować sytuacji.
Schyliłam się,
żeby podnieść butelkę, lecz nie mogłam jej dosięgnąć. Nie miałam najmniejszej
ochoty, żeby schodzić z drabiny, więc wychyliłam się z niej bardziej. Nic z
tego. By ją dosięgnąć wciąż brakowało mi kilku centymetrów.
Wtedy zdarzyło
się coś, od czego zaczęła się cała ciekawsza część mojego życia…
Byłam już tak
zmęczona i zdenerwowana, że chciałam odpuścić. Po prostu zejść z tej drabiny i
iść do domu, lecz w tym samym momencie, poczułam, że w prawej dłoni trzymam
właśnie ten spryskiwacz, po który sięgałam jeszcze kilka sekund wcześniej.
To było
niewiarygodne. Nie mogłam w to uwierzyć. Rzecz, która stała na stole, tak nagle
sama do mnie przyleciała.
Przez dosyć
długą chwilę obracałam przedmiot w dłoniach, wpatrując się w niego z uporem
maniaka. Początkowo myślałam, że zostałam złapana do jakiejś ukrytej kamery,
ale kiedy po upływie kilkunastu minut nikt nie wyskoczył zza żadnego roku z
kamerą, zaniechałam wymyślania dalszych podejrzeń.
Nie wiedziałam
co tak dokładnie się zdarzyło, ale byłam pewna, że nie wróżyło to nic dobrego.
Czy ja zawsze muszę mieć rację?
~*~
Było już grubo
po północy. Nawet nie wiem w jaki sposób znalazłam się w domu. Nadal byłam w
takim szoku po sytuacji, która zdarzyła się w barze, że po prostu chodziłam po
domu jak zombie. Wciąż zastanawiałam się: jak do tego doszło? Nie docierało do
mnie to, że coś jest ze mną nie tak. Ze mną? To jakaś kpina…
Usiadłam
spokojnie na łóżku, w rękach nadal trzymałam butelkę, wokół której powstało to
niemałe zamieszanie. Tak, zabrałam ją do domu. Nie mogłam odpuścić- musiałam
dowiedzieć się co jest grane, a czułam, że ten przedmiot mi to ułatwi.
Postawiłam
plastikowy pojemnik na stoliku, znajdującym się obok mojego łóżka. Było to dla
mnie głupie, ale chciałam ponownie spróbować sztuczki z latającym spryskiwaczem
do szyb.
Wyciągnęłam dłoń
w kierunku butelki, próbując z całych sił skupić się na tym przedmiocie. Nic.
Zero reakcji. Na kilka sekund rozluźniłam wszystkie mięśnie, po czym ponownie
spróbowałam złapać przezroczystą rzecz.
Jestem pewna, że
kiedy butelka w dziwny sposób znów znalazła się w mojej dłoni, byłam
przerażona. Gdyby ktoś mnie nagrał, z pewnością moja mina byłaby godna Oscara.
Nie mogłam pojąć jak to się stało. Byłam zdumiona, zadowolona i przestraszona w
tym samym momencie. Zapanowanie nad tymi emocjami, było równe z niemożliwością.
Szybko
rozglądnęłam się po pomieszczeniu, poszukując innej plastikowej rzeczy, która
umożliwiłaby mi dalsze eksperymenty. Na parapecie ujrzałam doniczkę, która była
wykonana właśnie z takiego tworzywa. Podeszłam do okna, wyciągając dłoń w
stronę brązowej donicy. Tak jak się spodziewałam, doniczka nawet nie drgnęła.
Bardzo powoli nabrałam do płuc powietrza, po czym w takim samym tempie
wypuściłam z nich tlen. Delikatnie zmrużyłam oczy, skupiając się na
najważniejszym przedmiocie. Niestety, nie było mi dane bardziej skupić się na
tej czynności.
Po upływie kilku
sekund usłyszałam tak dobrze znany warkot silnika. Oczywiście, samochód, który
podjechał na wjazd należał do Ryana. Chłopak wysiadł z niego, był kompletnie
nawalony. Idąc chwiejnym krokiem do domu, ujrzał mnie w oknie, po czym zaczął
wykrzykiwać jakieś niezrozumiałe słowa, które ja słyszałam jedynie jako jeden,
głośny bełkot.
Byłam na niego
taka wściekła. Miałam ochotę rąbnąć mu kijem bejsbolowym prosto w ten pusty
łeb. Przecież on mógł się zabić! Nie rozumiem tego, dlaczego nadal zachowuje
się jak nieodpowiedzialny gówniarz. Ah, no tak… Przecież jego rozwój umysłowy
zatrzymał się w wieku dziesięciu lat…
Kiedy zobaczyłam jak mój kochany braciszek unosi do
góry dłoń, ukazując mi swój środkowy palec, moja złość wzrosła kilkukrotnie.
Również wykonałam ten sam gest, przykładając palca do szyby.
Nie wiem, co
było dalej… Jedyne co pamiętam to głośny huk pękającego szkła.
***
Dziękujemy za czas poświęcony na przeczytanie pierwszego rozdziału.
Mamy wielką nadzieję, że chociaż trochę Was zainteresował. Akcja z czasem się rozwinie. ;)
Jak odbieracie postać Hope? A jak jej brata? Co o tym sądzicie?
Czekamy na Wasze opinie w komentarzach. :)
A już myślałam, że trafiłam na opowiadanie bez nadprzyrodzonych mocy..
OdpowiedzUsuńRozdział dobry, pomimo tego science-fiction będę czytać dalej.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam. :)
Dziękujemy i cieszymy się, że zostaniesz z nami :)
UsuńŚwietny rozdział.. po prostu genialny. Czekam na dalsze losy Hope !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wam weny do tworzenia tak niesamowitych rozdziałów.
Dziękujemy, te słowa na pewno zmotywują nas do dalszej pracy :))
UsuńFajnie się zapowiada.. Rozdział bardzo ciekawy ;) Stwierdzam fakt,że zostanę na dłużej. Życzę weny, którą pewnie już macie ale nie zaszkodzi mi napisać .Kiedy next?Czekam z niecierpliwością, Zuza ;D
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że spodobał Ci się rozdział :) Następny ukaże się w niedzielę lub poniedziałek ;)
UsuńJejku genialne, jak reszta opowiadań <33 Bardzo się cieszę, że w tym jest science-fiction <33 Pewnie oberwie jej się za rozbitą szybę ehh takie życie młodszej siostry heheh
OdpowiedzUsuńZabawne, że miałam zamiar poszukać czegoś paranormalnego, a tu moja ulubiony pisarka coś takiego napisała <33
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział