poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 2

 Kiedy otworzyłam oczy nie widziałam praktycznie nic, prócz białego, obskurnego sufitu. Nie, to nie może być prawda… Nienawidzę szpitali. W tamtej chwili nie mogłam uwierzyć, że wybuch był tak silny, by mógł mi zaszkodzić. W myślach błagałam Boga- mimo tego, że w niego nie wierzę- o to, żeby nie stało się nic poważnego.
Moja irytacja zaczęła rosnąć, gdy do moich uszu dotarł tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos mojego brata. Bardzo powoli uniosłam się, by rozejrzeć się po sali. Nie zrobiłam tego dlatego, że chciałam zobaczyć Ryan’a, tylko dlatego, że usłyszałam stukot zamykanych drzwi. Nie myliłam się… Do pomieszczenia weszło dwóch funkcjonariuszy. Na ich widok odechciało mi się wszystkiego, bo wiedziałam, że zostanę zalana masą niepotrzebnych pytań.
-Dzień dobry- przywitał się jeden z policjantów. Swoją drogą… Niezły był.- Czy ty to Hope Black?
-Tak, to ja- przytaknęłam szybko, lecz czując narastający ból głowy, odpuściłam sobie trzęsienie nią. –O co chodzi?- udałam zdziwioną.
-Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań-ten drugi usiadł na krześle obok mojego łóżka.
-Ale... Przepraszam, nie rozumiem, w jakiej sprawie?- spytałam nadal trzymając twarde zdziwienie na twarzy.
-W sprawie wypadku z twoim udziałem…
-No, dobrze... Skoro musicie...- westchnęłam, teatralnie przewracając oczami.
-Więc, opowiedz nam po kolei, co tam się stało? –powiedział, obdarzając swojego partnera porozumiewawczym spojrzeniem.
-Nie wiem... Nic nie pamiętam- odrzekłam krótko.
-Na pewno, nic?- zdziwili się.
-Nic. Kompletnie... Naprawdę chciałabym panom pomóc, ale wydaje mi się, że będziecie musieli wyjść stąd z niczym.
-Rozumiemy. W takim razie już pójdziemy, ale będziemy w kontakcie, dobrze? Gdybyś coś sobie przypomniała, to zgłoś się do nas.
-Do widzenia! -mruknęłam, poprawiając swoją pozycję na łóżku. Funkcjonariusze szybko opuścili pomieszczenie, a ja dopiero po chwili zauważyłam, że mój kochany braciszek nadal jest na sali. -Czego chcesz?
-Żebyś w końcu przestała udawać…- oparł się o ścianę, krzyżując ręce na wysokości swojego torsu.
-O co ci znowu chodzi?!
-Hah... Na serio myślisz, że uwierzę w ten twój wypadek?- spojrzał na mnie z kpiącym wyrazem twarzy.- Wracaj do domu i przestań się wygłupiać.
-Więc ty skończ zachowywać się jak skończony dupek! – warknęłam.
-Jeszcze dzisiaj masz wrócić do domu! – rozkazał.- Na razie- mruknął, zatrzaskując za sobą drzwi do sali.
Już po kilku sekundach na drzwiach rozbiła się jedna ze szklanek, które stały na stoliku po przeciwnej stronie pokoju. Powoli zaczynało mi się podobać to, że jestem inna…
Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym usiadłam na łóżku, opierając plecy o poduszki. Nie mogłam uwierzyć w to, że potrafię robić coś, o czym reszta ludzi nawet nie śniła. Nie docierało to do mnie. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, aż do momentu, w którym zdałam sobie sprawę, że jeśli ktoś mnie na tym nakryje to z pewnością zamkną mnie w jakimś zakładzie psychiatrycznym, myśląc, że jestem wariatką. A tego bym nie zniosła…
Postanowiłam nie używać mojej mocy w przypadkach, które tego nie potrzebują. Obiecałam sobie, że będę panować nad swoimi emocjami, żeby sytuacja z poprzedniego dnia się nie powtórzyła. A jak mi to poszło… Cóż… Z dotrzymaniem tej obietnicy było trochę trudno.
                                                                   *kilka dni później*
Bardzo powolnym krokiem weszłam do znienawidzonego przez moich rówieśników budynku, zwanego szkołą. Czułam na sobie wzrok innych. Było to normalne, lecz tego dnia ludzie gapili się na mnie, jakby zobaczyli jakąś kosmitkę. Fakt, nie wyglądałam najlepiej… Byłam cała poobdzierana, a moja dłoń wciąż zawinięta była w gruby bandaż. Na szczęście był to już ostatni dzień męczarni z opatrunkiem.
Po krótkiej chwili obok mnie zjawiły się moje przyjaciółki. Co prawda dwie, ale niezawodne.
-Hej, Hope- powiedziały równocześnie. Bardzo często zdarzało im się mówić chórem, co czasem mnie przerażało. –Jak się czujesz? Już wszystko dobrze?- spytała Jennifer, delikatnie łapiąc moją obandażowaną dłoń.
-Tak, już wszystko jest w porządku. Żyję, a to najważniejsze...- mruknęłam, uśmiechając się blado, po czym niepewnie zabrałam rękę.
- Sporo cię ominęło- zaczęła podekscytowana Rebecca.- Mamy w szkole nowego chłopaka…
-Niech zgadnę... Twoja nowa miłość?- zaśmiałam się pod nosem.
-Oh, tak - rozmarzyła się. Wprost widziałam jak wyobrażała sobie go w głowie. Zawsze bawiło mnie to, kiedy zauroczyła się w jakimś chłopaku, bo zwykle po kilku dniach jej ‘wielkie miłości’ okazywały się być ‘wielkimi nieporozumieniami’. - Tylko poczekaj jak go zobaczysz. Te oczy, te włosy, usta i jego muskulatura…- zawyła z podniecenia. –Ahh… On jest idealny!
-Rebecca... Halo! Tu ziemia! - zachichotałam.- Nie rozmarzaj się tak, bo się rozpłyniesz!
-Ah…- zapiszczała- Patrz, idzie!- mruknęła, poprawiając swoje włosy, po czym szybko przygryzła dolną wargę. Nie mogłam się powstrzymać. Zmierzyłam ją od stóp do samego czubka głowy. Nienawidziłam tego, jak włączała się w niej ta kokietka.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Przenikliwy, ciemny, tajemniczy. To był on. Spojrzał na mnie. Przyglądał mi się przez kilka sekund, po czym jak gdyby nigdy nic poszedł przed siebie. 
Nie wiem co Rebecca w nim widziała. Zwykły chłopak… O niezwykłej urodzie. No cóż, trzeba przyznać, że był przystojny. Problem w tym, że nie mój typ.
Kiedy kilka minut później zauważyłam, że ten nowy wchodzi razem ze mną i Rebeccą do klasy, zrozumiałam, że będę musiała znosić jej westchnienia przez cały następny semestr. Na samą myśl o tym miałam już dość. Ona cały czas na niego patrzyła. Nieważne, czy to ja ją o coś pytałam, czy też nauczyciel, nawet nie reagowała. Nie widziała świata poza nim.
Nauczyciel nieudolnie próbując zdobyć naszą uwagę opowiadał o tym jak Napoleon poniósł druzgocącą klęskę. Później przeleciał wzrokiem po całej klasie i nagle zatrzymał się na tym nowym.
- Ej, jak masz na imię?- spytał, podsuwając swoje okulary wyżej na nos.
-Hadrian- odpowiedział. Jego głos… Był taki inny, intrygujący. Nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że nawet w swoim głosie zachował nutkę tajemnicy.
- Dobrze, a więc Hadrian, powiedz mi kto jest odpowiedzialny za klęskę Napoleona?
-On sam- odpowiedział, patrząc nauczycielowi prosto w oczy, czym zadziwił wszystkich w klasie. Jedno trzeba przyznać. Był strasznie dziwny.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, oznaczający, że nadszedł czas na chwilę ukojenia. Oczywiście przez całą przerwę musiałam słuchać monologu mojej blond przyjaciółki, która nie potrafiła się zamknąć. Ciągle gadała o jego ‘pięknych’ oczach i wyraźnych rysach twarzy.
Kiedy po pięciu minutach ponownie dzwonek dał o sobie znać, cieszyłam się, że Rebecca przestała już nawijać. To było prawdziwe wybawienie. Korytarz w ciągu kilku sekund opustoszał, a ja spokojnym krokiem udałam się w stronę mojej szafki. Wyjęłam z niej wszystkie potrzebne książki do matematyki, po czym skierowałam się w stronę klasy. Coś skusiło mnie, żeby zaglądnąć do zeszytu, więc tak zrobiłam. Szłam przed siebie, przeklinając pod nosem z powodu nieodrobionego zadania.
Nagle poczułam, że odbiłam się od czyjegoś torsu. Osuwając się na ziemię, wypuściłam z rąk wszystkie książki. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zauważyć na kogo wpadłam. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam jego głos...
-Przepraszam, nic ci nie jest?
-Nie, nic. To ja przepraszam. Jestem niezdarą…- mruknęłam, próbując podnieść się z podłogi. Hadrian wstał szybko, podając mi rękę. Złapałam ją mocno, niezdarnie podnosząc się z zimnej posadzki.
- To do następnego zderzenia- szepnął, po czym odszedł. 
Chyba zaczynam lubić te jego tajemniczość… 


 ***

 
Dziękujemy za wszystkie opinie i za czas dla nas poświęcony. 
Mamy nadzieję, że rozdział Was nie zawiódł. 
Jak rozwiną się dalsze losy Hope? 
Zapraszamy na następny rozdział! :)

W razie pytań...
Odpowiadamy na wszystko. ;)




4 komentarze:

  1. Spoko jest, zajebiście poszecue :-D czekam na nexta z niecierpliwościa :-D / Ania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że Ci się spodobało :) Cieszy nas twoja opinia ^^

      Usuń
  2. Akcja się rozkręca.. Jak dla mnie to bardzo dobrze ;D Czekam na next.
    Zuza ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział mam nadzieje że Muzykoholiczka odpowie na mój mail. Wielkie dzięki za kolejny piękny rozdział

    OdpowiedzUsuń