poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 4

-O co ci chodzi?!-warknęła, zaciskając ręce w pięści. Nie był to dobry znak… Szybko podszedłem do niej i złapałem  ją za ręce.
-Spokojnie, wszystko w porząd... - spróbowałem ją uspokoić, lecz w połowie słowa wytworzona przez nią fala rzuciła mną o ścianę. Mimo tego, że byłem przyzwyczajony do bólu, to jej moc sprawiła taki pulsujący ból w mojej głowie, że przez chwilę nie wiedziałem, co się stało. –Kurwa-złapałem się za głowę, próbując się podnieść. Niestety, nie dałem rady.
-Matko...- jęknęła Hope, rozluźniając się. Od razu biegiem zerwała się w moją stronę. - Przepraszam! Nic ci nie jest? Hadrian?- uklękła przy mnie, patrząc na mnie przepraszającym spojrzeniem, po czym zasłoniła swoje usta dłonią.
-Jest okej... Tylko odrobinę kręci mi się w głowie- odrzekłem dla zmyłki, gdyż zrobiło mi się jej szkoda, widząc jej wyrzuty sumienia.- Naprawdę nic mi nie jest.
-Naprawdę przepraszam, nie wiem jak to się stało...- westchnęła, spuszczając głowę.
-Jeszcze nad tym nie panujesz, to normalne -wyprostowałem się.- Wiem coś o tym...
-Co masz na myśli?- popatrzyła na mnie niepewnie.
-Też mam takie zdolności- odrzekłem. Zdziwiła się, więc postanowiłem jej to wyjaśnić.  Po chwili zastanowienia pokazałem jej jedną ze swych zdolności. Wokół mojego palca pojawiły się latające ogniki.- Panuję nad żywiołami…
Dziewczyna wpadła w stan osłupienia. Na chwilę otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, lecz nie wydobyła z siebie żadnego słowa, jedynie wciągnęła powietrze w zamyśle. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Widziałem, że to jeszcze do niej nie dotarło. Najwidoczniej musiała odkryć swoje moce niedawno…
-Jak to możliwe? - spytała, twardo wpatrując się w moje palce, którymi nerwowo przebierałem. -Nie rozumiem tego, co się dzieje...
-Odziedziczyłaś prawdopodobnie po którymś z rodziców dar telekinezy- odchrząknąłem.- Tak jak ja... –dodałem, próbując ukryć ból jaki towarzyszył mi podczas wspominania rodziców.-Tylko mój jest nieco inny.
-Przecież to niedorzeczne... - zaczęła, dziwiąc się.- Przecież moi rodzice... - zacięła się, analizując coś w głowie. Popatrzyłem na nią pytająco. –To znaczy… Że… Moja matka też musiała być inna…- stwierdziła.
-Musiała być?
-Nigdy jej nie poznałam…- uśmiechnęła się blado. Postanowiłem nie pytać o nic więcej. Nie chciałem przysparzać jej dodatkowych myśli, które zakrzątałyby jej głowę. – Czyli… Do czego jestem zdolna?- zapytała, szybko zmieniając temat.
-Posłuchaj, nie wiem wszystkiego na temat naszych zdolności, ale - dodałem- mogę pomóc ci zapanować nad twoim darem.
-Dlaczego chcesz mi pomagać...? - szepnęła. Bała się? Dlaczego wywołałem u niej strach?
-A nie chcesz nad tym zapanować? -odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Nie chcę tym nikogo więcej skrzywdzić...- stwierdziła, wskazując na moją prawą dłoń, która zrobiła się sina. Hope delikatnie jej dotknęła, a ja poczułem nieprzyjemne mrowienie. Syknąłem cicho.- Przepraszam...
-Nic nie szkodzi- uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco. Po kilku sekundach usłyszałem trzask drzwi frontowych. 
- Chyba ktoś idzie…- szepnąłem, obserwując jej reakcję.
Dziewczyna wstała niezdarnie, stając obok drzwi. Przez chwilę nasłuchiwała kroków, zbliżających się do nas. Jej mina zdradzała wszystko... Jej wielkie oczy ze strachu stały się jeszcze większe.
-O cholera- powiedziałem cicho, próbując zamaskować chichot.
-Z czego się śmiejesz?! -warknęła, tłumiąc krzyk. -Jeśli on tu wejdzie to oboje będziemy mieć kłopoty!
-Przepraszam- powiedziałem szybko. Wciąż starałem się stłumić śmiech, kiedy próbowała wepchnąć mnie pod łóżko.
-Schowaj się gdzieś, do cholery!- powiedziała z wyrzutem, rozglądając się po pokoju.
Bez słowa opadłem na ziemię, wślizgując się pod niewielkie łóżko jej brata.
W tym samym momencie do pomieszczenia wparował jej brat. Oczywiście, był pijany, bo upadł, potykając sie o próg. Nie oszczędziłem sobie cichego chichotu, za co Hope kopnęła mnie w wystającą zza łóżka nogę.
-A co ty tu robisz, smarkulo? –wybełkotał, podnosząc się z ziemi.
-Ja... Chciałam… Odpracować ci jakoś to moje spóźnienie do pracy, więc... Postanowiłam posprzątać ci w pokoju...- bąknęła.
-Tak, tak, wyjdź już stąd-  rzucił się na łóżko, niemal mnie przygniatając. Starałem się zachować powagę, lecz cała ta sytuacja była godna mojego śmiechu.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam... Może poszedłbyś się wykąpać? Na pewno poczułbyś się lepiej...- uśmiechnęła się blado, starając się przekonać go do opuszczenia pokoju.
-Wypad!- warknął głośno.
-Nie! Nie możesz mnie stąd wygonić! – krzyknęła.- Przypominam ci, że ten dom nie należy do ciebie, tylko do mnie!
Ryan zerwał się z miejsca i zaczął mocno popychać Hope w stronę drzwi. Wtedy już nie wytrzymałem i wyszedłem z ukrycia. Nie mogłem pozwolić na to, żeby nią pomiatał.
-Zostaw ją w spokoju –powiedziałem, podchodząc do niego. Black była przerażona.
-Co... Kto to jest?!- wrzasnął do Hope, pokazując na mnie palcem. -Przyprowadziłaś sobie jakiegoś przydupasa do domu?! Co ja ci o tym mówiłem?!- wykrzyczał, podnosząc na nią rękę.
Prędko zacisnąłem palce na jego ramieniu w odpowiednim punkcie, powodując, że Ryan zaczął zasypiać. Już nieraz to robiłem, więc dobrze wiedziałem jak postąpić w takiej sytuacji.
-Dobranoc…- mruknąłem do nieprzytomnego Ryan’a, po czym spojrzałem na Hope. Kiedy zauważyłem jej minę, pożałowałem tego, że to zrobiłem. Dlaczego ona tak bardzo się wszystkiego bała?!- Przepraszam… Nic mu nie będzie. Obudzi się za kilka minut- odrzekłem.
- Ja już pójdę, wybacz, nie chciałem sprawiać kłopotu.
-To ja przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło... -mruknęła, próbując zakryć łzy, pchające się do jej brązowych oczu.
-Spotkajmy się jutro, po szkole, okej?- zaproponowałem.
-Emm...- bąknęła zaskoczona, po czym zmarszczyła czoło. -Jeśli chcesz...- wzruszyła jednym ramieniem, spoglądając na mnie.
-Przygotuj się, spróbujemy ugruntować twój dar. A i pamiętaj… Nie pokazuj nikomu swoich zdolności, ludzie boją się tego czego nie mogą zrozumieć-powiedziałem jej, powoli wychodząc.
-Jak wielu nas jest?- spytała, kiedy byłem już przy schodach. Kątem oka zauważyłem, że stała w drzwiach.
-Tego nie wie nikt- odpowiedziałem z zamysłem. Kilka sekund później byłem już na zewnątrz, kierując się do mojego schronu. 


***


Dziękujemy, że do nas zaglądacie. :)
Chcielibyśmy wiedzieć ile osób czyta nasze opowiadanie, więc prosimy, żeby każda osoba, która tu zagląda zostawiała po sobie komentarz. 

Jak wrażenia po rozdziale? 
Czekamy na Wasze opinie! <3

3 komentarze:

  1. JA CZYTAM, JA CZYTAM! HEJ MIŚKI! ♥
    Czekam na następny rozdział. Szyyyyyyyyyyyyybko proszę! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ja czytam .. Genialny post , swietnie napisany .. Już czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział. Bardzo dziękuje za maila z powiadomieniem

    OdpowiedzUsuń